Strona:PL Sue - Artur.djvu/430

Ta strona została przepisana.

wystawiam, i teraz gdyby jeszcze żył nie wiem czy miałbym odwagę podobnie go poświęcić.
Oto przyczyna śmierci Kandyda.
Dziś rano udaliśmy się z Małgorzatą i Don Ludwikiem obejrzeć zamek*** który ma chęć nabyć; zamek ten leży o pół trzeciéj mili od Paryża.
Zwiedzając pokoje, prowadziłem pod rękę Małgorzatę, wyprzedzaliśmy Don Ludwika i Rządzcę zamkowego.
Przybywszy do biblioteki, postrzegliśmy bardzo piękny portret kobiécy z siedemnastego wieku; ręce nadewszystko były nadzwyczaj delikatne i cudny kształt miały.
Ale to tak cudny, iż znalazłem je najzupełniéj podobne do rąk Małgorzaty.
Zaprzeczyła temu; — błagałem, aby zdjęła rękawiczkę, i zrobiła porównanie; podobieństwo było uderzającém.
Niemogłem wytrzymać aby patrzeć na podobne rączki, i tkliwie je nieuściskać.
Posłyszeliśmy kroki Don Ludwika i daléj czyniliśmy przegląd.
Zwiedziwszy zamek, powróciliśmy do Paryża. Czując się utrudzoną tym biegiem, Małgorzata prosiła abym z nią wieczór przepędził: — przyobiecałem jéj to.