Strona:PL Sue - Artur.djvu/435

Ta strona została przepisana.
§ II.
Kwiecień — 18**.

SPOTKAŁEM Małgorzatę na polach Elizejskich. Gdyśmy zaczęli rozmawiać o koniach, rzekła mi: Lecz dla czegóż Kandyd nieuhiega się już na wyścigach? Powiadają, że tak pośpieszny, tak piękny, że go tak bardzo lubisz... o! tak bardzo, że mu prawie zazdroszczę, — dodała śmiejąc się.
W téj chwili, pan de Cernay, który, również jak ja, jechał na koniu, zbliżył się do powozu pani de Pënâfiel, ukłonił się jéj, i rzekł:
— A co, czy to prawda, że Kandyd zdechł?
Małgorzata spojrzała na mnie z zadziwieniem.
— Zdechł, — rzekłem do pana de Cernay.