wizyt; rozstałem się z nią; szła wieczorem na bal; ułożyliśmy się, że będę u niéj o dziesiątéj; aby zobaczyć świeże wykończenie jéj toalety, z którego chciała zrobić dla mnie tajemnicę.
Rozstawszy się z Małgorzatą, poszedłem odwiedzić Panią de***.
Nasze szczęście jest już wszystkim wiadomém: Dawniéj, jak najswobodniéj mówiono w mojéj obecności o pani de Pënâfiel; teraz, prawie nigdy niewymawiają mego nazwiska w mojéj przytomności, lub dodają do niego jaknajbardziéj przesadzone pochwały. Zrobiłem tę uwagę w czasie moich odwiedzin u Pani de***.
Jeden z jéj przyjaciół, świeżo przybyły z Włoch, i nieznający jeszcze stosunków świata, rzekł do niéj, wypytawszy się pierwéj o kilka znajomych sobie kobiét: — Ale! a pani de Pënâfiel. Spodziewam się że mi Pani znowu co pociesznego o niéj opowiesz? No, któż jest w téj chwili szczęśliwym lub nieszczęśliwym? Powiedz że mi przecie? Winnaś mi Pani tę wiadomość, mnie, który przybywając z drugiéj półkuli świata, niewiem o niczém, i jeśli mnie Pani nie objaśnisz, mógłbym popełnić jakie głupstwo.
— Ależ prawdziwy z Pana waryat, — odpowiedziała Pani de* **, płoniąc się mocno i rzucając prawie niedojrzane spojrzenie ku méj stro-
Strona:PL Sue - Artur.djvu/440
Ta strona została przepisana.