Strona:PL Sue - Artur.djvu/442

Ta strona została przepisana.

de***, z uśmiechem, niepojmując jeszcze co przez to chciałem rozumieć.
— Wierzaj mi, Pani, iż sądzę cię do tego zdolną, — gdyż to jest najlepszy sposób poznania stronników naszych przyjaciół; mówi się na pozór co tylko może być najgorszego o swéj najszczerszéj przyjaciółce, i względnie jak znajome jéj osoby bronią ją, lub jeszcze cóś więcéj dodają do obmowy, odgadujemy tym sposobem kto jest przychylny, a kto nieprzychylny; to też w ten sposób ostrzeżona, przyjaciółka najpoufalsza, bierze późniéj w znaczeniu, jakie mają istotnie, wszystkie oświadczenia które jéj czynią.
— Ach! Pan jesteś doprawdy nieznośnie niedyskretny, — rzekła do mnie Pani de***, strojąc minki.
Przybywający z Włoch był osłupiały. Nowa wizyta weszła ja wyszedłem.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

O dziesiątéj, poszedłem do Małgorzaty. Miałem nadzieję że na nię czekać będę; gdyż zawsze znajduję rozkoszną rzeczą, znajdować się czas niejakiś sam jeden, i podumać w salonie zamieszkanym przez ukochaną osobę, potém ujrzéć niejako pokoj oświecony jéj obecnością. — Niedoznnłem téj przyjemności; — ona to już na mnie czekała, — Ten tryumf, który odnosi-