— Poddaję się wreście, ale za to przynajmniéj napiszę do Małgorzaty list jak najczulszy.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Tylko co odczytałem ten list napisany przezemnie do pani de Pënâfiel. List ten dobrze mi się udał, — czuły, namiętny, a to bynajmniéj nieudane, prawdziwe, głęboko uczute. Rzecz dziwna! i stale myślę aby ją zwieść, a jednakże nigdy może miłość moja ku niéj niebyła ani żywszą, ani szczerszą. — Nie mam żadnéj przyczyny kłaniać sam przed sobą, słucham co myślę...
To prawda, kocham Małgorzatę bardziej niżeli ją kiedykolwiek kochałem; dawniéj, może bym się był cofnął przed jaką ofiarą, teraz uprzedziłbym każdą, ofiarę, jakiejby mogła odemnie żądać, a jednakże powtarzam, że myślę ją zwieść!
Czyż ta myśl zawstydza mnie? czy obudzą zgryzotę? żal? — Nie.
Czyż waham się choć chwilę na tę myśl że Małgorzata może być uwiadomioną o téj niewierności i z tego powodu doznać głębokiego zmartwienia? — Nie.
Czy czuję dla pani V*** jakie wzniosłe i szlachetne uczucie? — Nie. Jest to pałająca żądza, która zdaje się że tak prędko zagaśnie, jak prędko się rozpłomieniła.