okazywała, objawiło mi się w całéj swéj upajającéj słodyczy gdym je utracił, i przez fatalny sprzeczność, czułem że ją kocham namiętniej niż zwykle.
Przypominałem sobie z okrutną rozkoszą wszystko com tak niegodnie poświęcił, nie już samemu niedowierzaniu lecz pewnemu gatunkowi monomanii, zarówno złośliwéj jak głupiéj; cierpiałem za to okropnie bezwątpienia; lecz cóż to znaczyło? Waryat rozżarty cierpi także; a złe które czyni jestże mniéj dla tego złem?
Cóż więcéj powiem? obraz téj kobiéty zachwycającéj ukazywał mi się jeszcze piękniejszym, jeszcze rozkoszniejszym niż kiedykolwiek.... Nakoniec to w rozpacz wprawiające a pospolite zdanie, że wtedy tylko poznajemy cenę szczęścia, gdyśmy je utracili, było bolesną myślą, którą rozpacz moja pod wszystkiemi odmieniała kształty.
Zgromiony tak udręczającym żalem, cóż mogłem uczynić?
Niestety! gdy człowiek tak nieszczęśliwą posiada naturę, że miłość, durna, nauka lub obowiązki towarzyskie nie są dostateczne aby zająć jego umysł i serce; jeśli nadewszystko pogardza nią, lub niepoznaje tego dobroczynnego duchownego pokarmu, który wiara przedstawia mu jako zbawienny i niewyczerpany zasiłek; dusza
Strona:PL Sue - Artur.djvu/490
Ta strona została przepisana.