nia ma tego wszystkiego, co tamten Egmont myśli i czuje... Lecz Egmont który jest przy tobie, Klaro, jest szczery, szczęśliwy, spokojny, jest znany i kochany od najczulszego serca, które wzajemnie, zna aż do głębi, i które z miłością, z zaufaniem bez granic, przyciska do serca swojego... Ten Egmont, nakoniec Klaro... (ściska ją) to twój Egmont!...
Klara. — „Niechaj teraz umrę! świat niéma radości, któreby się z moją radością porównać mogły”.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Wolny wybór przedmiotu do obrazu zdawał mi się zawsze zawierać w sobie prawdziwe wyjawienie pojęcia artysty; tam jest jego myśl, jego poezya; przyznam się też, że ta scena, którą wskazywała książeczka, zdawała mi się być cudnie wybraną.
Szukałem jednak tego obrazu z tajemną nadzieją ze go znajdę miernym i niebardzo godnym wysokiego natchnienia jakiego malarz zażądał od jednego z arcy-dzieł Goëthego.
Helena zdała mi się być zanadto szczęśliwą... Gdybym ją był znalazł smutną, nieprzyszłaby zapewne ta myśl złośliwa i zazdrosna.
Długo więc szukałem tego obrazu; odkryłem go nakoniec w miejscu najniekorzystniejszém,