— Nie mogę jeszcze Panu tego powiedziéć lecz jeśli Pan przystaniesz na moje propozycją, oto jest co ci pozostaje uczynić najprzód rachować na roczną najmniéj podróż.... jeśli nie...
— Wieczną... rozumiem. Potém?
— Wziąć tylko ze sobą jednego człowieka, pewnego; silnego i odważnego.
— Znajdzie się pomiędzy mojemi slużącemi...
— Dobrze: weź Pan piętnaście lub dwadzieścia tysięcy franków, będzie tego dosyć.
— Potém?
— Zaopatrz siebie i swego służącego w dzielną broń. Spojrzałem na Lorda Falmonth i nie — przestałem się uśmiechać. — To cóś na serio zakrawa, — rzekłem.
— Pozwól mi Pan skończyć, potém postąpisz sobie jak ci się zdawać będzie; — i znowu mówił; — Musisz się Pan zaopatrzyć w wyborną broń, w swój paszport, i posłać natychmiast po konie...
— Jak to! jechać... dzisiejszéj nocy?
— Dzisiejszéj nocy... natychmiast: dasz mi czém napisać słówko do mego kamerdynera, mój lokaj bilecik ten zaniesie, i powróci tutaj z moim podróżnym powozem i tém wszystkiém
Strona:PL Sue - Artur.djvu/541
Ta strona została przepisana.