Strona:PL Sue - Artur.djvu/591

Ta strona została przepisana.

szklniące jak zwierciadło. Dwa portrety, poprostu, lecz naiwnie malowane, z których jeden wyobrażał ich matkę, z twarzą poważną i łagodną, (byli do niéj obydwa niezmiernie podobni), drugi ich ojca, którego rysy męzkie i otwarte, tchnęły wesołością i prawością. Pomiędzy temi dwoma portretami, za całą ozdobę, broń dwóch braci szklniła się na dębowéj ścianie ich maleńkiego pokoju.
Nieraz gdy galiota, w pędzie swoim przez spokojne wody morza Śródziemnego, pozostawiała za sobą pas białéj piany, William i Geoidy siadali obok siebie na armacie, i tam, splótłszy ramiona z twarzą poważną i zamyśloną, czytali pobożnie starą Gildię, z mosiężnemi klamerkami, leżącą na ich kolanach, nieprzerywając swego czytania, chyba żeby rzucić tęskne spojrzenie na widnokrąg niezmierzony i samotny... roztargnienie, które jeszcze było hołdem oddawanym wielkości Boga!
Niekiedy skończywszy to pobożne czytanie, dwaj bracia prowadzili długie pogadanki.
Pewnego dnia wzięła mnie ciekawość podsłuchać jednę z ich rozmów; przyszedłem usiąść przy armacie, na któréj zwykle siady wali, i powiedziawszy kilka słów do nich, udałem żeni usnął...
Usłyszałem wtedy jak sobie czynili prostodu-