Strona:PL Sue - Artur.djvu/61

Ta strona została przepisana.

szyczku od roboty; zobaczyłem tytuł, był to drugi tom Obermana.
Głęboko wzruszony pomyślawszy że okropne i nagłe nieszczęście przecięło zapewne życie, które się zdawało tak poetycznie i tak szczęśliwie zaczęte, nieprzestawałem przyglądać się z pożerającą uwagą wszystkiemu co mnie otaczało... Postrzegłem jeszcze dość dużą bibliotekę napełnioną najlepszemi poetami francuzkiemi, niemieckiemi i włoskiemi; obok... staluga malarska, na któréj był najroskoszniejszy szkic portretu dziecinnego, jaki tylko widziéć kiedy podobna, zachwycająca twarzyczka aniołka trzy lub cztero letniego, z błękitnemi oczkami i długiemi ciemnemi włoskami.... Nie wiém dla czego uroiłem sobie szalenie że tylko matka mogła tak malować... i że niemogła tak malować tylko swe dziecię; Wszystkie te odkrycia, zasmucając mnie, drażniły tém bardziéj moje zajęcie i moję ciekawość; postanowiłem też wszystkiego zażyć, aby przeniknąć tajemnicę, tak uporczywie dochowywaną przez proboszcza.
Ten portret dziecięcia o którym wspomniałem, umieszczony był przy jedném z okien, oświecających ten pokój; machinalnie odsłoniłem firankę. Cóż ujrzałem? Najdaléj o milę,... morze!... Morze Śródziemne!... błyszczące