Strona:PL Sue - Artur.djvu/646

Ta strona została przepisana.

łem się zbyt upodlony, nawet temi powątpiewaniami, temi niecnemi rachubami, abym mógł uwierzyć choć na chwilę, że sympatya, którą mówił że czuje ku mnie była rzeczywistą; czyż niewyznał mi że takt niezmiernie delikatny wskazywał mu zawsze dusze wyborowe, ku którym miał czuć jakowyś pociąg?
Jakimże sposobem charakter tak wspaniałomyślny mógł czuć pociąg ku mnie, tak niegodnemu, tak niezdolnemu wzbudzić go?
Jakiż ma interes udawać taką egzażeracyą?
Nazwisko jego daleko jest świetniejsze niżeli moje, majątek ogromny, położenie jedno z najznakomitszych; nie próżność to więc zbliża go do mnie...
Odwaga jego jest znaną, nie obrońcy to więc szuka we mnie.
Dowcip jego jest żywy, świetny, oryginalny; a jednakże przez długie lata żył samotny, niemogę więc być w jego oczach pewnym rodzajem błazna... Przez długi czas, wyznaję, szukałem jaki interes mógł powodować Falmoutha do podobnego postępowania...
Nagle, gdy zacząłem rozkopywać błotnistą przepaść najszkaradniejszych instynktów; piekielna myśl przyszła mi do głowy.