Strona:PL Sue - Artur.djvu/658

Ta strona została przepisana.

I Niezadługo doktór uszedł na pomost Bardzo pan jesteś nieroztropny, — rzekł do mnie, że w takiéj chwili opuszczasz twój pokój.
— Dusiłem się tam na dole, doktorze; ruch statku wiele mi cierpienia przyczyniał: zdaje mi się, że tutaj mi lepiéj.
— Co za straszliwa niepogoda! — rzekł doktór. — Bylebyśmy mogli przybić do Malty przed nocą.
— Nie jesteśmy więc bardzo oddaleni od tej wyspy?
— Jesteśmy jéj bardzo blisko, tylko ta gęsta mgła niedozwala nam dostrzedz lądu. Nim godzina upłynie, galiota zwinie żagle, i zażąda sternika... byleby tylko wśród téj nawałnicy można usłyszeć nasze wystrzały armatnie i dostrzedz nasze znaki.
Za godzinę rozjaśniło s:ę nieco niebo.
Dostrzegliśmy przed sobą, na widnokręgu, wysoki ląd jeszcze mgłą przyćmiony; był to, jak mi powiedział Williams, przylądek Harrach, północna kończyna wyspy Malty, na wierzchu którego wznosiła się wieża Espinasse, służąca za morską strażnicę.
Williams kazał pozwijać wtenczas żagle galioty, i wystrzelić kilka razy z armat, żądając tym xnakiem sternika.