Strona:PL Sue - Artur.djvu/662

Ta strona została przepisana.

— Będziemy może mogli przybić do wyspy dziś wieczór... lecz nie do portu Malty, mości panie.
— Nie...! — krzyknął Wiliams, — a to dla czego?
— Bo to rzecz niepodobna, — rzek sternik niedbale.
— Lecz, — rzekł Wiliams, — chociaż wiatr jest bardzo mocny i wieje od północy, nie jest dość gwałtowny aby nas mógł wyrzucić na wybrzeże. Galiotta umié doskonale kierować, potrafi się wznieść...
— A zdołaż się oprzeć bystrości prądów, unoszących z taką szybkością, a które, podobnie jak wiatr, pędzą w sam środek wybrzeża?
— Powiadam ci, sterniku, — odparł Williams, — że, będzie temu dwa lata, wpłynąłem do portu Malty wśród daleko jeszcze straszliwszéj burzy...
— Lecz nie straszliwszéj niżeli ta którą grozi noc dzisiejsza, — rzekł sternik.
— Noc dzisiejsza? — odparł Williams z niedowierzaniem...
— Noc dzisiejsza, — powtórzył sternik z niezachwianą stałością.
— Cóż ci, sterniku, wskazuje jaka pogoda będzie dzisiejszéj nocy?
— Przygórek Tamea i przepaści Kamich są