Strona:PL Sue - Artur.djvu/663

Ta strona została przepisana.

w téj chwili zalane... a to jest zawsze poprzednią wróżbę wielkiéj nawałnicy.
— To są obawy i przesędy starych bab! — zawołał Williams.
Sternik wlepił w niego swe zielone i przenikliwe oczy, zlekka ruszył ramionami i uśmiéchnął się...
Gdy człowiek ten zaczął się uśmiéchać, zdało mi się że mnie sen omamia, mniemałem poznawać zęby białe, porozdzielane, i szpiczaste morskiego rozbójnika z którym pasowałem się podczas napadu galiotty...
Podziwienie moje było tak wielkie, iż postąpiłem raptem dwa kroki naprzód wlepiając w sternika osłupiałe oczy, lecz wytrzymał moje spojrzenie z najdoskonalszą obojętnością, i wyznam, zmuszony byłem schylić głowę przed jego wzrokiem spokojnym i obojętnym.
Williams, zniecierpliwiony milczeniem sternika rzekł do niego, niepostrzegając mojego pomięszania: — Lecz przecie, cóż Pan radzisz?
— Jeśli burza coraz to bardziéj wzmagać się będzie, jak o tem niewątpię, zamiast narażać yacht aby został wyrzucony na wybrzeże przez nawałnice i prądy, nim zdoła dostać się do portu Malty, mojém zdaniem jest okrążyć kończynę Harrach, i zamiast przybić do półno-