Strona:PL Sue - Artur.djvu/666

Ta strona została przepisana.

— To Pan jesteś Francuz? — spytałem go po francuzku.
— Tak jest Panie, — odpowiedział mi.
Moje podziwianie do najwyższego doszło stopnia Williams ukazał się znowu na pomoście, i obracając mowę do sternika:
— No, rób jak ci się zdaje, Milord na to zezwala...
— Morze tak się burzyć zaczyna, — rzekł sternik do Wiliamsa, — iż wydam rozkaz moim majtkom, aby porzucili liny i płynęli za nami w niewielkiéj odległości.
W istocie, czołu porzuciwszy linę która go holowała, płynął wraz z yachtem.
Noc nadeszła...
Wedle zwyczaju, Williams oddał w ręce sternika trąbę głosową, znamię dowództwa.
Przepowiednie tego człowieka względem pogody sprawdziły się wkrótce; bo chociaż nowy kierunek w którym płynęliśmy. Niezadługo zapędził nas pod wiatr wiejący od wyspy, a tym sposobem znacznie nas zastanowił, burza wzmagała swą gwałtowność.
Sternik, stojąc przy sterze, wydawał swe rozkazy, z najdoskonalszą spokojnością, i jak powiadał Williams, kierował statkiem z rzadką umiejętnością i biegłością.