Strona:PL Sue - Artur.djvu/708

Ta strona została przepisana.

ściwém; lecz co ja, to stanowczo nie lubie obrazów wyjących i skamlących.
Od zwierząt przejdźmy do ludzi; przejście nie będzie trudném, gdyż piękne moje niewolnice nie mają bardziej rozwinionego pojęcia niżeli arasy i papugi, a jeśli niekiedy są jeszcze od nich hałaśniejsze, krzyki ich nieposiadają tejże saméj własności przepowiadania mi deszczu lub pogody.
Ale, mówiąc o krzykach, bardzo jestem niekontent ze sprzeczki Noemi z Dafną; lecz nadzwyczajna gwałtowność tych dobrych stworzeń wypływa z ich wychowania nieco dzikiego; jednakże, pomimo mojéj tolerancyi, zdaje mi się że, kolnąć swoją towarzyszkę nożem w rękę, jest to uniesienie naganne, surowo też połajałem Noemi.
Mam bardzo w podejrzeniu blądynkę Anastazję, z jéj minką dziecinną i skromną, że jest przedmiotem tej zazdrości, i że podstępnie podburzyła obie te poczciwe dziewczyny przeciwko sobie, jak dwóch kogutów z grzędy. Prawda że to stara Cypriotka przyniosła mi tę złośliwą nowinkę, i że nienawidzi wszystkiego co jest miodém i piękném.
Noemi zresztą staje się co raz bardziéj drażliwą i złą. Przed kilku dniami porządnie wypoliczkowała Kloję, nioję ogrodniczkę, która