Strona:PL Sue - Artur.djvu/711

Ta strona została przepisana.

kła swoim miłym głoskiem, w łagodnéj mowie Jońskiej: »O Panie! Panie! racz mi powiedzieć co się stanie po twoim odjeździe z twemi biednemi dziewczynami greckiemi?...»
— A wasi starzy ojcowie!.... a wasze, czułe matki!... a wasi waleczni bracia!... a wasi piękni narzeczeni?... — zawołałem, — nie myślicie więc o nich, takeście to ich prędko zapomniały!
Rachując na skutek jaki sprawią te czarodziejskie wyrazy, owinąłem się w moje futro z urzędową miną.
Lecz krzyki, lecz łkania podwoiły się, i wszystkie zawołały z postanowieniem które mi się zdawało stawać bardzo grożném; — »Nie chcemy opuszczać poddasza dobrego Franka!! dobrze nam jest w Kio*s; pozostaniemy w Kios z dobrym Frankiem
Jakkolwiek byłem dobrym Frankiem, niemogłem się wstrzymać aby niemieć lichego wyobrażenia o wrodzonych uczuciach tych dam Lesbijskich, Samieńskich lub Seyriotskich; lecz wyznać muszę, że wewnętrznie, dosyć mi pochlebiało to pierwszeństwo które mi dawały nad rodzinną ziemią, — i jéj przydatkami.
Cchiałem się pokusić, na ostatnią próbę; oznajmiłem im, że dam każdéj z nich dwa tysiące plastrów, suknie które nosiły, i że będą mogły,