Strona:PL Sue - Artur.djvu/712

Ta strona została przepisana.

pójść gdzie im się podoba, gdyż chcę opuścić wyspę.
Na przekleństwa, które wywołała moja niewinna propozycja, lękałem się przez chwilę abym nieuległ losowi Orfeusza.
Porzucając swego karła, z wielkiém zadowoleniem biedaka, który tarł sobie smutnie ramiona Noemi wpadła na mnie jak tygrysica, porwała mnie za mój yellek, gdyż byłem ubrany bardzo wygodnie po albańsku, i rzekła z oczyma iskrzącemi od gniewu:
— Chcesz się oddalić i nas ztąd wypędzić! podłożymy ogień pod twój pałac, opleciemy cie nasze mi ramionami i spalimy się wszystkie wraz z tobą!!...
Większości ogółu zdawał się bardzo podobać ten projekt, gdyż wszystkie zawołały z coraz to bardziéj zwiększającą się wściekłością.
— Tak jest, tak, oplećmy dobrego Franka w nasze ramiona, i spalmy się wszystkie w raz z nim w jego pałacu!!...
Uważałem jako rys godny postrzeżeń La Bruyéra, — że łagodna Anastazya była jedną z najwścieklejszych partyzantek pożaru.
Chociaż koniec jakim mi groziły te damy, tchnął cóś bardzo losem Sardanapala, i nienajgorzéj się wydawał, osądziłem jednak rzeczą przyzwoitą wstrzymać się od niego; odtąd aż