Strona:PL Sue - Artur.djvu/734

Ta strona została przepisana.

niec powraca do Paryża, przejeżdżając przez Wiedeń i Berlin; a to, zawsze jak błyskawica!.. Widzisz teraz, mój kochany, co to jest piękny Villeblanche...
— Ależ to musi być prawdziwa książka pocztowa, stan służby tego dyplomatyka? — rzekłem mu.
— I wystawić sobie, — mówił du Pluvier z uwielbieniem, — i wystawić sobie że Villeblanche, zatrzymywał się w każdéj stolicy tylko przez czas potrzebny do wzięcia i oddania depeszowi, a jednakże wysiadając z powozu, był zawsze równie powabny, równie świeżo ubrany, jak gdyby go wyjmowano z pudełka... tego żaden z naszych kollegów nie mógł dotąd zrozumieć, — dodał du Pluvier tonem tajemniczym. — Bo wreście, siedzieć w powozie blisko dwa miesiące, niewyprzęgając koni ani na chwilę! — mówił dalej, — to każdego niezmiernie rozgrzewa, trudzi, a ten szatański Villeblanche znalazł jednak sposób być zawsze świeżym i wystrojonym. To do niepojecia!!! Z resztą, to mu nadzwyczaj wiele zrobiło nieprzyjaciół, to jest zazdrosnych; bo teraz jest wzmianka o nominowaniu go na ministra, przy pewnym dworze Niemieckim...
— Jestem tego samego zdania, nasz Chateaubriand, z całym swoim jeniuszem, nigdy nieod-