ków, summę znaczną dla nich, a którą jednak przyjęły dość obojętnie.
Potém, wezwawszy renegata z Kios, który trudnił się interessami Margrabiego Justiniani, uwiadomiłem go że pozostawiam du Pluviera na mojém miejscu, jako lokotora pałacu i pana niewolnic, rozkazując mu najwyraźniéj, aby je nieuwiadamiał o téj zmianie aż wtedy, gdy fregata wyruszy pod żagle....
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Du Pluyier powrócił zachwycony.
Prosił mnie abym mu zostawił moje ubiory albańskie, chcąc, mówił, natychmiast przystąpić do objęcia w posiadłość swéj własności, a niemając czasu kazać się ukostiumować.
Przystałem na to, i sam mu nawet pomogłem przebrać się: był nieoceniony w tém ubraniu.
Prosił mnie potém abym go przedstawił niewolnicom jako przyszłego ich pana.
Nie odważyłem się na to, mając próżność spodziewać się pewnego rodzaju buntu pomiędzy teimi damami, gdyby się ujrzały przezemnie opuszczone.
Powiedziałem im przeciwnie że się udaje na okręt, jak to mi się zdarzało często od kilku dni, i prosząc aby dotrzymały kompanii mojemu przyjacielowi podczas mojéj nieobecności...