Strona:PL Sue - Artur.djvu/756

Ta strona została przepisana.

Piękność jéj była poważna i surowa; sądzę, iż niejedna matka wolałaby widziéć u swéj córki twarz bardziéj dziecinną i bardziéj uśmiéchającą; gdyż przyznam się, iż sani nieraz nie mogłem uniknąć przed wpływem smutku, wpatrując się w tę zachwycającą twarzyczkę, która wyrażała tęsknotę niewysłowioną i niepojętą na wiek jeszcze tak młody.
Czoło, Ireny było szerokie, wypukłe; płeć świeżo blada, gdyż policzki jéj czerstwe i okrągłe zwiastowały kwitnące zdrowie.
Włosy ciemno-płowe, niezmiernie gęste, cienkie i jedwabiste, spadały w naturalne loki na jéj szyjkę; oczy bardzo wielkie, czarności wilgotnéj i aksamitnawéj, miały spojrzenie dziwnie przenikliwe, szczególniej, gdy przez własność wrodzoną dzieciom, Irena wpatrywała się w kogo długo i z natężeniem, nicespuszczając frandzli swych długich rzęs ciemnych.
Nosek jéj był szczuplutki i prześliczny. Usta maleńkie, rumianne, i dołożę, że jéj dolna warga nieco wystająca, była pogardną, gdyby pogarda, mogła się zgodzić z takim wiekiem. Nakoniec jéj kibić, jéj ręce, i jéj nogi były rzadkiej doskonałości.
Irena, przez rozczulający przesąd matki poświęcona była bieli, po długiéj chorobie: pra-