najmniéj z większą tajemnicą. Nakoniec, po mszy, mężczyzna oprowadza swój łup do domu, mówiąc... Pójdź, moja żono... Otóż! Pani, jeśli przepowiednia moja ziści się... ten, co przed Bogiem i ludźmi będzie miał prawo powiedzieć twojéj córce... Pójdź moja żono... powie jéj głosem łagodnym, nieśmiałym i błagającytm... Pójdź, moja oblubienico.
Pani de Fersen spojrzała na mnie z zadziwieniem.
— Tak jest Pani, gdyż przedewszystkiém,... o! przedewszystkiém, będzie szanował z pobożném prawie uwielbieniem, z religijną delikatnością, potrzeb niewinnie szczytny dziewicy, która z rąk matki, ze swego łoża dziewiczego, widzi się nagle wprowadzoną w dom obcy... Te obawy głębokie i mimowolne, te rozdzierające żale swéj żony, uspokoi je zwolna staraniami powabnemi, naiwnemi nadskakiwaniami, które niezrażą tego biednego serca, tak najzupełniéj osamotnionego... słowem, potraf, najprzód dać się ukochać jako brat najlepszy, w nadziei, ze kiedyś będzie kochanym jako najszczęśliwszy z kochanków.
— Co za szkoda że to marzenie jest tylko powabem urojeniem, — rzekła pani de Ferson wzdychając.
— O! nieprawdaż, Pani! bo przyznaj, że nic
Strona:PL Sue - Artur.djvu/775
Ta strona została przepisana.