niecierpliwością: — Mój Boże!... co się stało temu dziecięciu?.... dla czegóż pana tak kocha?... To rzecz nieznośna.
— Może mnie kocha z tego samego powodu co kochała Iwana, — rzekłem do niéj.
Ponieważ pani de Fersen zdawała się nierozumiéć mnie, wytłumaczyłem jéj wówczas znaczenie jakie do tych słów przywiązuję, wspominając o podaniu samskryckiém.
Pani de Fersen sądziła że żartuję.
Powiedziałem jéj że podanie to znajdowało się w książce napełnionéj przypiskami, pisanemi ręką mego Ojca, i ściągającemi się do jednéj z podróży które odbył do Anglii.
Szczęściem rękopisie ten znajdował się w moim pojeździć, bo niezbyt dawno szukałem jakiegoś objaśnienia w tych przypiskach, chcąc wytłómaczyć pani de Fersen wiekuistość niektórych zwyczajów szkockich.
Na pierwszéj stacyi poszukałem rękopismu i pokazałem go pani de Fersen.
Data jego tak była wyraźną, pismo tak by to dawne, że Katarzyna nie mogła wątpić o jego autentyczności.
Niezapomnę nigdy spojrzenia łzami przyćmionego, które pani de Fersen przez długi czas wlepiła we mnie, opuszczając książkę na kolana...
Strona:PL Sue - Artur.djvu/789
Ta strona została przepisana.