Strona:PL Sue - Artur.djvu/821

Ta strona została przepisana.

stem szczęśliwa że pana znowu oglądam!.... Ale chyba spadłeś z obłoków, żeśmy bynajmniéj niewiedzieli o twoim powrocie? a ja właśnie tyle ci mam złożyć podziękowań!... Ale, dajno mi pan rękę, pójdziemy usiąść w jakim samotnym kącie bliskiego salonu, gdyż nie wiesz wszystkiego co ci mam powiedziéć.
I oto wstaje, przeciska się przez tłum, obchodzi krzesło, bierze mnie pod rękę, i wychodzimy z dużego salonu do drugiego pokoju gdzie prawie nikogo nie było.
Pani de Fersen i pan de Serigny właśnie stali we drzwiach tego pokoju, i rozmawiali.
Pani de V*** miała w każdym razie obejście się tak kompromitujące, że z nią, najbagatelniejsza rzecz nie mogła nie miéć znaczenia: znalazła też sposób, podczas krótkiego przejścia z jednego pokoju do drugiego, aby postrzeżono z jaką affektacyą mówi mi do ucha, przerywając mowę kiedy niekiedy aby się w głos rozśmiać.
Gdyśmy przechodzili przed panią de Fersen, ta, zdziwiona hałasném obejściem się pani de V***, rzuciła na mnie spojrzenie, które mi się wydało być niespokojném i prawie badawczém.
Minister spojrzał na mnie z pod oka, zapłonił się nieco, ułożył swój najuprzejmiejszy uśmiéch i rzekł do pani de V***, z pełną wabności minką, niebędąc słyszanym od księ-