Strona:PL Sue - Artur.djvu/824

Ta strona została przepisana.

nienawidziłem ją! zazdrościłam jéj może nawet... gdyż zasługiwała na całą twoję miłość! Żądałem od ciebie podłości która mogła ją zgubić; odmówiłeś mi. Dla pana, nic prostszego.... Lecz niewyjawiłeś przed nikim wstydnéj propozycyi. którą niewstydziłam się ci uczynić; nieużyłeś téj broni, aby nią ugodzić kobiétę na którą wszyscy powstają, a która może aż nadto na to zasługuje... To też prawda jak prawda że jestem waryatka, nigdy w życiu nie zapomnę, jak się dla mnie okazałeś dobrym i wspaniałym w téj okazałości! — I pani de V*** patrzała na mnie z rozczuleniem i postrzegłem łzę zakręcającą się na chwilę w jéj wielkich oczach, zwykle tak wesołych i tak błyszczących.
Chciałem zrazu wziąść tę łzę zbłąkaną za niewymownie wydoskonalone złudzenie spojrzeniu lecz umysł téj kobiéty tak był ruchomy tak zmienny, iż uwierzyłem w szczerość tego ulotnego wzruszenia; rozczuliło mnie; lecz u niéj tkliwość nie mogła być jak tylko przypadkową; mówiłem więc daléj:
— Uczyniłem to dla pani; coby każdy dobrze wychowany człowiek był uczynił; lecz pani uczyń także dla mnie cóś pamiętnego... no, pokochaj mnie pani szczerze, po swojemu: jak kobiéta wabna, roztrzepana, niewierna jeśli