Strona:PL Sue - Artur.djvu/826

Ta strona została przepisana.

siebie co czwartek całe rano. i nieodwiedzaj mnie nigdy w dni, które są przeznaczone wyłącznie dla nudziarzy; lecz jeśli w inne dni, ciągłe powodzenia światowe zostawią panu choć jednę wolną chwilę, nieporzucaj zabardzo dawnéj przyjaciółki; zastaniesz mnie pan w domu dosyć często z rana, a niekiedy nawet i wieczór nim skończę toaletę na prima sera... Potém, dodając do tych słów najwdzięczniejszy uśmiéch, wstała, wzięła pod rękę pana de Serigny, i rzekła do niego: — Chciałabym wypić filiżankę herbaty, gdyż mi zimno...
— Jestem na twoje rozkazy, pani, — rzekł minister, który jak najszczęśliwiéj umiał użyć swego uśmiéchu roztargnionego i obojętnego, podczas gdy pani de V*** zapraszała mnie abym ją odwiedził.
Pawróciwszy do dużego salonu, szukałem oczyma pani de Fersen; napotkałem jéj spojrzenie, które mi się wydało być surowem.
Powróciłem do siebie.
Skoro nieznajdowałem się już pod urokiem zachwycającéj twarzyczki pani de V*** i gdy porównałem tę śmiałą płochość z poważnym i pełnym godności wdziękiem pana de Fersen; gdym porównał głębokie uszanowanie z jakiem mężczyźni przybliżali się do niéj, z poufałém ich obejściem się z panią de V*** coraz to bar-