Strona:PL Sue - Artur.djvu/837

Ta strona została przepisana.

dziny, w któréj miałem się widzieć z tém dziecięciem niewinném i skromném, z niecierpliwością miłosną, niespokojną i pałającą; liczyłem minuty, sekundy, lękałem się, spodziewałem, na przemian, słowem, doświadczałem wszystkich najbardziéj rozdrażniających i najrozkoszniejszych niepokojów miłości najnamiętniejszéj...
Bo też tak mi śpiesznie było rozbierać każde słówko, które mi powiedziała Irena, aby w niém poszukać, aby w niém wykryć tajemną myśl jej matki!!... A gdy sądziłem że mogę tłumaczyć tę myśl w sposób czulszy niż zwykle, powracałem do domu z prawdziwym rajem w sercu...
Niewyczerpane skarby miłości skromnéj i czystéj!... mędrcy, ateusze i niedowiarkowie w miłości wyszydzą was zapewne!... Ja sam, przed moim pobytem na wyspie Kios, nigdy bym nie pojął całego ich uroku.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Byłem więc bardziéj rozkochany niż kiedykolwiek.
Pani de Fersen, rządkiem połączeniem przymiotów, nabywała codziennie wielką powagę wśród świata; sama nawet potwarz uwielbiała ją, przechwalała nad miarę, zapewne aby nadać sobie barwę nieparcyalności, która miała