Strona:PL Sue - Artur.djvu/847

Ta strona została przepisana.

— Daléj, daléj, panowie, już będą drzwi zamykać, — rzekł lożmajster.
— To prawda, bzdurzemy tu jak sroki. Bywaj zdrów młodzieńcze, do zobaczenia! — rzekł do mnie morski rozbójnik.
I w dwóch podskokach zniknął mi z oczu.
Tak byłem pomięszany, iż dopiéro za powtórném ostrzeżeniem lożmajstra wyszedłem z sali.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Skoro, powróciwszy do siebie, pomyślałem na głupowate osłupienie, w jakie mnie wprawiło spotkanie dziwne z morskim rozbójnikiem z Porquerolles, oskarżałem się nasamprzód o słabość, wyrzucałem sobie żem łotra niekazał pochwycić, lecz, jak ten rozsądnie uczynił mi uwagę, dość byłem zakłopotany chcąc dowieść niezawodność tego co utrzymywałem; zastanawiając się też nad trudnościami tego przedsięwzięcia, znalazłem moje postępowanie daleko rozsądniejszém niżeli sądziłem zrazu.
Chciałem jednakże uwiadomić pana de Serigny o znajdowaniu się tego nędznika w Paryżu i o podwójnéj jego zbrodni, która wyłącznie dotyczyła się Anglii; ponieważ pan de Serigny mógł sam tylko, jako minister spraw zagranicznych, poprzeć i nadać pomyślny kieru-