dnę z Lordem Stuart a drugą z Królem, który zatrzymał się przy tobie, i tak długo z tobą rozmawiał, zamiast odejść, jak pierwéj chęć okazał, cóżeś zrobił jako zręcznie umiejący się znaleść? zamiast pozostać, jakby po gapiowsku zrobił niejeden i pawił się z podobnych zaszczytów, co prędzéj zniknąłeś, Była to zarozumiałość lub raczéj jeniusz!... nieobecnością tez twoją uczyniłeś zadziwiające wrażenie..
— Tajemnica tego zniknięcia jest bardzo prostą mój kochany Cernay: miałem okropną migrenę, i chciałem jak najprędzéj pójść do domu.
— Dajże Pan pokój! — rzekł Cernay z najpowabniejszą naiwnością, — nie wmówisz we mnie aby kto mógł mieć migrenę, kiedy przez całą godzinę rozmawiał z Królem....
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Już piętnaście dni upłynęło jak spotkałem ostatni raz Panią de Fersen na balu w Tuilleries, gdy jeden z moich plenipotentów wszedł do mnie z twarzą przerażoną.
Chodziło o uprzdzenie klęski bankructwa, które mogło mnie przyprawić o stratę pięćdziesięciu tysięcy talarów, które sądziłem umieszczone w jednym z najlepszych bankowych domów w Hawrze. Bankructwo niebyło jeszcze ogłoszoném, lecz już groziło, już się go domyślano.