Strona:PL Sue - Artur.djvu/889

Ta strona została przepisana.

Wtedy dopiéro kilka stłumionych łkań doszło do mego ucha.
Popchnąłem drzwi bez łoskotu.
Co za widok, o Boże! Łóżeczko Ireny, stało obok łóżka matki w głębi pokoju, zupełnie naprzeciwko drzwi.
Po prawéj stronie łóżka, Katarzyna, klęcząc, trzymała w swych ręku jednę z rąk swego dziecięcia.
Niemogłem widziéć twarzy téj matki strapionéj... kiedy niekiedy tylko, nagłém i konwulsyjném wstrząśnieniém drgnęły jéj ramiona...
Na lewo był Frank, wielki malarz, mąż Heleny...
Siedząc na małym stołeczku, rysował twarz umierającéj Ireny.
Ostatnią i okropną pamiątkę, którą zapewne chciała przechować pani de Fersen...
Frank za pomocą daszka u lampy, tak przysposobił światło, aby mogło padać wprost na twarz Ireny.
Reszta pokoju pogrążona była w głębokiej ciemności.
Wysoki starzec, ubrany w szubę futrem podszytą, oparty był na poręczy łóżka, w nogach dziecięcia. Włosy jego były białe; łyse i wypukłe jego czoło błyszczało jak kość słoniowa;