Strona:PL Sue - Artur.djvu/905

Ta strona została przepisana.

wy i woniejący. Niesłychać było najmniejszego szelestu... Ze wszystkich stron widnokrąg okolony był wielkiemi massami zieloności.... znajdowaliśmy się w pośród samotności jak najgłębszéj, najspokojniejszéj, jak najbardziéj tajemniczéj...
Zapewne wzruszona na widok tego obrazu, tchnącego tak lubą tęsknotą, Katarzyna oparła się o poręcz ganku, i pozostała przez kilka minut zamyślona.
Irena usiadła przy jéj nogach, i zaczęła zrywać róże i powoje, aby z nich zrobić bukiet.
Oparłem się o drzwi, i pomimowolnie doznawałem bolesnego udręczenia przypatrując się pani de Fersen.
Miałem przepędzać długie dnie obok téj kobiéty tak namiętnie kochanéj.... a delikatność miała mi niedozwolić powiedziéć jéj choć słówko o téj miłości tak pałającéj, tak głębokiéj, którą wszystkie przeszłe wypadki bardziéj jeszcze zwiększyły...
A niewiedziałem czy jestem kochany... lub raczéj rozpaczałem abym był kochany; zdawało mi się że los który połączył, panią de Fersen i mnie, obok śmiertelnego łoża jéj córki, dozwolił nam podzielać przez cały miesiąc najstraszliwsze udręczenia, zbyt był fatal-