Strona:PL Sue - Artur.djvu/914

Ta strona została przepisana.

— Wiem o wszystkiem, — rzekła, — wyciągając ku mnie rękę...
— Jeszcze to... jeszcze to... o mój Boże!... dodała wznosząc oczy do nieba. — A ja! cóż ja dla niego uczyniłam?
Te słowa doszły mi aż do samego serca i sprawiły mi wzruszenie tak lube, tak głębokie, iż nadzieje moje pomimowolnie się odżywiły... Lecz niezadługo powściągając te myśli, i chcąc zmienić tok rozmowy, rzekłem do niéj:
— Nie winszujesz mi więc pani moich przyszłych powodzeń? Spojrzała na mnie z zadziwieniem.
— Jakich powodzeń?
— Nie czytałaś więc pani dzisiejszéj gazety
— Czytałam.... Lecz o jakich że to powodzeniach pan mówisz?
— Mówią w tym dzienniku, że będę niezadługo powołany do ważnego urzędu w sprawach zagranicznych.
Katarzyna rzekła znowu, jak gdyby bynajmniej nieuważała na to co mówiłem:
— Chceszże mi pan uczynić jedno przyrzeczenie?
— Jakież to przyrzeczenie?
— Przyślę panu Irenę do chatki... lecz nieżyczę sobie widziéć się z nim dzisiaj... Niebę-