dziesz się za to na mnie gniewał? — rzekła, podając mi smutnie rękę.
— Nie, bez wątpienia, — rzekłem niezmiernie zdziwiony tem nagłem postanowieniem.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Od jakże dawnego czasu dziennik ten jest przerwany?... nie wiem tego... niepamiętam już o tém.
Zresztą, wiemże teraz o czymkolwiek? mamże jakie wspomnienia?
Wszystko co mi się przytrafia nie jest że snem? snem tak świetnym, że sam siebie pytam gdzie jest granica rzeczywistości? gdzie się sen kończy? a gdzie zaczyna przebudzenie?
Sen, wspomnienia, przebudzenie!!! są to czcze i bezbarwne wyrazy... których aż do tego dnia zażywałem...
Chciałbym teraz nowych wyrazów, na odmalowanie tego, czego dotąd nieczułem.
Nie tylko używać dawniejszych wyrażeń na wydanie dzisiejszych moich uczuć zdaje mi się