kał się gorącości, pośpiechu jéj krwi rozognionéj.
Teraz lęka się odrętwienia, słabości.
Odzyskała przytomność umysłu... najpierwszym jéj wyrazem było imię córki.
Guwernantka mi powiedziała, — że doktór jeszcze niepozwolił jéj przyprowadzić.
Ze dwadzieścia już razy chciałem się spytać pani Paul czy Katarzyna wspominała o mnie... lecz nieśmiałem....
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Dzisiaj, pierwszy raz, doktór Ralph pozwolił guwernatce zaprowadzić Irenę do pani de Fersen.
Oczekiwałem z bolesną i niespokojny niecierpliwością chwili, w któréj zobaczę znowu Irenę mając nadzieję że mi udzieli jakich objaśnień względem matki... a w nich może znajdę choć słówko o mnie, choć wspomnienie Katarzyny.
Skoro odzyska zupełną przytomność, niewiem jak pani de Fersen postąpi sobie względem mnie.
Często, podczas paroksyzmu rozpacnych zgry-