— Niekocham cię! — rzekła pani de Fersen składając ręce z bolesném osłupieniem; potém znowu powtórzyła: — Niekocham cię... i mnie to powiadasz... mnie?...
— Gdybyś mnie pani kochała, poświęciłabyś mi to wszystko co cię otacza, a czego ja nienawidzę, gdyż mi przeszkadza, gdyż jest niepotrzebne, gdyż panią zmusza do psucia dobrowolnie swego razumu i dowcipu. Słowem, gdybyś mnie kochała, poświęciłabyś mojemu szczęściu zadowolenie twéj miłości własnéj.
— Méj miłości własnéj... to więc przez miłość własną zachowuję, utrzymuję te stosunki! O Boże! trzebaż ci powtarzać, Arturze, to, czego niemówię nigdy bez wstydu i boleści... Byłam bardzo występną, dozwól mi przynajmniéj czynić co mogę aby niepogorszać mojéj winy.
— Otóż teraz znowu zgryzoty, — rzekłem jéj ostro, — zerwanie naszych związków zapewne nie jest dalekiém... lecz może Pani zostaniesz w tym względzie uprzedzoną...
— Ach!... co mówisz?... to okropnie... czyż zasłużyłam na to!!! — zawołała Katarzyna z oczyma łzami zalanemi.
— Jego Jaśnie Wielmożność Ambassador Rossyjski, — zaanonsował kamerdyner.
Pani de Fersen zaledwie miała czas zniknąć
Strona:PL Sue - Artur.djvu/953
Ta strona została przepisana.