Strona:PL Sue - Artur.djvu/954

Ta strona została przepisana.

po za portierą salonu, i wejść do swego sypialnego pokoju.
— Oczekuję podobnież jak Pan pani de Fersen, — rzekłem do pana P* de B***; — zapewne jeszcze jest przy swéj gotowalni... Pan udajesz się do Izby, jak sądzę?
— Tak... nic niebędzie świetniejszego i bardziéj zajmującego jak to posiedzenie: powiadają że Beniamin Constant, Foi i Kazimierz Perrier mają zabrać głos, i że pan de Villèle im odpowie.
Katarzyna napowrót weszła, spokojna i poważna, jak gdyby nic pomiędzy nami niezaszło.
Władza jaką miała sama nad sobą oburzyła mnie.
Po kilku nic nieznaczących wyrazach, pan P* de B*** uczynił jéj uwagę że już było późno, i że należało jechać aby znaleść jeszcze miejsce w trybunie dyplomatycznéj. Ofiarował rękę pani de Fersen, która mi proponowała abym im towarzyszył, popierając tę proźbę błagającém spojrzeniem, na które pozostałem nieczuły.
Wyszedłem od pani de Fersen rozgniewany, niekontent z niéj i siebie...
Wysiadłem w Tuilleries aby się przejść.
Przypadkiem spotkałem Pommeriva.
Niewidziałem go od czasu mego wyjazdu