Strona:PL Sue - Artur.djvu/957

Ta strona została przepisana.

obecność tych istot wszystko umié popsuć! Znajdując się z tymi dochrapalskiemi, zawsze sądziłem że jestem z kommissarzem i gospodynią jakiego wielkiego pana, który wyjechał zagranicę, a którzy wyprawiali sobie hulankę w czasie jego nieobecności... Ale to jeszcze nie wszystko.... czyż ten Polimard-d’Arancey nie uroił sobie aby miéć cały przybór myśliwski!... czyż nieośmielił się wziąść za pierwszego Strzelca sławnego La Brisée, który wychodził z łowiectwa księcia de Bourbon! Lecz domyślasz się pewno, żem tak zawstydził La Brisego, iż nagania zwierzynę jakiemuś tam Polimardowi, żem go odmówił, zarekomendowawszy go margrabiemu D. H***, u którego miałby przynajmniéj zaszczytne miejsce i był należycie oceniony.
— Widzę, panie de Pommerive, że bardzo mało się zmieniłeś... Jesteś zawsze najuprzejmszym z ludzi.
A czy bywasz pan jeszcze u księżnéj de Fersen, bo co ja, to tam już i nogą niepostanę.
— A zjakiegoż to powodu Księżna de Fersen jest pozbawiona zaszczytu widywania pana?...
— Dla czego?... bo ja tak zwykle sobie postępuję jak wszyscy; a wyjąwszy dyplomatyków