skraj lasu, i zapuściłem się pomiędzy zagrody, i, uszedłszy blisko ze trzy mile, przybyłem do małego folwarku, zwanego folwarkiem Łąkowym, leżącego na skraju łąk niezmierzonych, wśród których straciłem ślady dzika.
Folwark ten tylko co świeżo został puszczony w dzierżawę wdowie nazywającéj się pani Keruet. Rządca moich dóbr powiadał mi bardzo wiele dobrego o czynnéj staranności téj kobiéty, która przybywała z okolic Nantes, porzuciwszy po śmierci męża dzierżawę którą trzymała w Bretanii.
Chciałem korzystać ze zdarzenia które mnie zaprowadziło nieopodal od folwarku, aby zobaczyć moją nową dzierżawczynię.
Folwark Łąkowy znajdował się w położeniu niezmiernie malowniczém. Główny jego budynek, otoczony obszernym dziedzińcem, przytykał do skraju lasu. Domek ten, niegdyś poświęcony na łowieckie zjażdżki, zbudowany był w guście małego zameczku, mającego po bokach dwie wierzyczki. Drzwi łękowate, po nad któremi była tarcz kamienna, z wyrytym na niéj herbem, prowadziły do mieszkań dolnych.
Czas nadał szarawą barwę tym starym marom, zbudowanym ze starożytną trwałością. Dachówki mchem były porosłe, a chmara gołębi
Strona:PL Sue - Artur.djvu/979
Ta strona została przepisana.