Strona:PL Sue - Artur.djvu/987

Ta strona została przepisana.

doskonale, mogę o tém wyrokować, gdyż byłem tyle szczęśliwy żem panią słyszał.
— Rysuje, i maluje także, — dodała z pychą pani Keronët.
— Kiedy tak, pani, — rzekłem do Maryi, — ośmielam się prosić cię, w imię zatrudnienia które nam jest drogiem i wspólném, abyś się raczyła wstawić za mną do swéj ciotki, aby była tak łaskawa i pozwoliła mi zrobić kilka widoków tego folwarku, którego położenie znajduję roskoszném.
— Nie potrzebujesz pan na to protekcyi Maryi, — rzekła pani Kerouët, — możesz pan robić tyle rysunków ile sam zechcesz, to nikomu szkodzić niemoże.
Podziękowałem dzierżawczyni; a nie chcąc za bardzo przedłużać tych pierwszych odwiedzin wsiadłem na konia i pojechałem.
Przez dziwactwo chciałem zachować inkognito z resztą bardzo łatwe do zachowania przez czas niejakiś, bo folwark łąkowy bardzo był oddalony od Serval, a mieszkańcy lub rolnicy tego folwarku bardzo rzadko tamże przychodzili.
Nazajutrz po pierwszém mojém widzeniu się z Maryą, zaopatrzyłem się najzupełniéj we wszystko co było potrzebném do malowania, gdyż od czasu mego powrotu do Serval, szukałem także niejakiego roztargnienia w sztukach pię-