łaczenie jego z Maryi zostało przyspieszone. Zezwoliliśmy na jego żądanie, i ślub odbył się 17 Stycznia, w piątek. Podpisaliśmy kontrakt zrana. Pan Belmont zapisywał sześć tysięcy liwrów dochodu mojéj siostrzenicy. Dla podobnych ludzi jak my, była to rzecz piękna, nieprawdaż, panie? Po podpisaniu kontraktu udajemy się do urzędnika cywilnego, potém do kościoła, i powracamy obiadować w wiejskim domu pana Duvalon, świadka pana Belmont. Siadamy do stołu; przy wetach, pan Belmont zaczyna śpiewać piosneczkę, którą właśnie ułożył na swój ślub, kochane biedaczysko, gdy raptem przyjeżdża z Nantes służący pana Duvallon. Oddaje list swemu panu. Pan Duvallon zbladł, wstał od stołu, i zawołał: — Belmont, posłuchaj!.... Przypominam sobie że pan Belmont śpiewał właśnie w tej chwili piosneczkę, która się zaczynała od: — Już Hymen wstrząsa swoje pochodnię. Pan Belmont wstaje; lecz zaledwie przeczytał list który mu podał pan Duvallon, taką zrobił twarz... ach! panie, ale to twarz tak straszną... że dotąd jeszcze zrozumieć niemogę aby człowiek, który zwykle miał twarz łagodną, mógł ją zrobić tak okropną. Potém, przychodząc nieco do siebie, zbliża się do Maryi ściska ją, i mówi: Nie troszcz się o mnie moja żoneczko, niezadługo odbierzesz odemnie
Strona:PL Sue - Artur.djvu/994
Ta strona została przepisana.