dziękuję wam za zapał. Co do mnie, jedynem mem hasłem: wszystko dla Ojczyzny i...
— A to bezczelność... do kroćset stu tysięcy djabłów... bodaj cię!... — zaryczał nagle wołowym głosem lord Mortinier, rzucając się z zaciśniętemi pięściami ku samozwańcowi.
Nastąpiło straszne zamieszanie; zebrani lordowie szybko zwrócili się ku swemu towarzyszowi, sądząc, że zbytnie wzruszenie odebrało mu rozum. P. de Chemerant i francuscy oficerowie zbaranieli — co gorsze, Mortinier ryknął w swem ojczystem narzeczu, z którego Francuzi nie rozumieli ani słowa.
Lord, ze skrzyżowanemi ramionami i gorączkowo błyszczącemi oczyma stanął przed gaskończykiem, spojrzał mu w oczy i ryknął znowu, tym razem już po francusku:
— Ha... łotrze!... Więc śmiesz, hultaju, twierdzić, żeś Jakób Monmouth?!... I komu... mnie... mnie Mortinierowi?!!!...
De Cronstillac nie stracił fantazji; pełnem ubolewania tonem rzekł cicho do p. de Chemerant:
— O, Boże... smutne me przewidywania sprawdziły się!... Radość z powodu mego zjawienia się, odebrała temu zacnemu rycerzowi rozum!
De Cronstillac zachowywał się z tak bezczelnym spokojem, że de Chemerant jeszcze nie połapał się, jakiego oszustwa ordynarnego padł ofiarą. Jednakże bomba, musiała pęknąć i wkrótce cały zastęp szkockich panów zwalił się na nieszczęsnego blagiera, wśród przekleństw i wymysłów, zgoła nie pasujących do ich godności i tytułów.
— Obwieś, kanalja!!!...
— Powiesić go! Zabić, jak psa!
— Ten nędzny hultaj śmie tytułować się księciem Jakóbem Monmouth!... Naszym drogim wodzem!
— Zdrajca, szpieg!... Przecież go pewno ten łotr Orańczyk nasłał!
— Ty kpie jeden! — wsiadł któryś z magnatów na
Strona:PL Sue - Awanturnik.djvu/100
Ta strona została przepisana.