Strona:PL Sue - Awanturnik.djvu/104

Ta strona została przepisana.

— Czy oskarżony przyznaje się do zbrodni fałszywego podania się za księcia Jakóba Monmouth i, sromotnego oszukania pana wicehrabiego de Chemerant, będącego pełnomocnikiem Jego Królewskiej Mości króla Francji?
— Ten cymbał sam się oszukał! Zgoła nie proszony zaczął mnie tytułować: wasza wysokość... a ja dobrodusznie zgodziłem się na ten tytuł...
— To ci dobroduszność! — wrzasnął rozwścieczony p. de Chemerant. — Alboś, także, nie nadużył mego zaufania wyciągnąwszy ode mnie nikczemnym podstępem szereg najważniejszych tajemnic państwowych?!
— Pan gadałeś, ja słuchałem. Odrazu zresztą, prawdę mówiąc, zwróciłem mą uwagę, że dziwne, by takiego gadułę robiono dyplomatą.
Kapitan grzecznie zrobił uwagę p. de Chemeramt, aby się nie rzucał i nie wymyślał podsądnemu, poczem sam zapytał gaskończyka:
— Czy złożył pan zeznania, w jakim celu przywłaszczyłeś sobie nazwisko i tytuł Jakóba księcia Monmouth, tudzież ci i skąd wiesz o tym dostojniku.
De Cronstillac doskonale zdawał sobie sprawę, że jest w położeniu stokroć gorszem nawet, niż wtedy, gdy pachołkowie miejscy ciągnęli go do urzędu za wyłudzenie pięćdziesięciu talarów rzekomem porzuceniem herezji. Przez chwilę przemknęło mu się przez myśl, czy nie wyznać szczerze wszystkiego: przyjaciele księcia odrazu stanęliby po jego stronie, wdzięczni za ocalenie ich wodza i wierną służbę temuż. Jednakże w tym awanturniku honor szlachecki tkwił mocno: przecież tajemnica ta nie była wyłącznie jego własnością i nie wolno mu było jej wypaplać, choćby miał ją ponieść za sobą na szubienicę. Przytem, mogła ona i nadal obronić księcia przed niebezpieczeństwem.
Kapitan powtórzył pytanie, podsądny odparł z godnością:
— Tego, panie kapitanie, wyznać nie mogę — tajemnica ta nie do mnie należy!