Strona:PL Sue - Awanturnik.djvu/106

Ta strona została przepisana.

Kapitan zadzwonił na dyżurującego przed drzwiami majtka.
— Powiedz profesorowi — rzekł mu, gdy się zjawił — by się stawił tu natychmiast z czterema ludźmi z przedniej baterji, okrętowej; powiedz też bombardjerowi, by przygotował siarczane lonty.
Ordynans wyszedł... lordom aż oczy zaświeciły z uciechy, kapitan ze smutkiem patrzył na podsądnego, którego mimo całej odwagi, dreszcz przeniknął, wiedział bowiem o metodach śledztwa sądowego swej epoki. Po chwili wszedł profesor; gaskończyka przeniknął dreszcz jeszcze silniejszy, lecz spojrzenie ani na chwilę nie zdradziło strachu...
Nagle, w oddali rozległy się trzy wystrzały armatnie jeden po drugim... Cały sąd zerwał się z miejsca i zrobiło się straszne zamieszanie; kapitan pobiegł do okna i krzyknął, że przerywa posiedzenie. Rozległy się dwa nowe wystrzały; wówczas wszyscy rzucili się na pokład, zapominając o oskarżonym, który z łatwością zrzucił z rąk powróz i pobiegł za nimi.
Jak wzmiankowaliśmy, już w pierwszych godzinach żeglugi, oficer, pełniący wartę na „Fulminante“, zauważył, że w ślad za nią płynie jakiś szybki trójmasztowiec; był to „Jednorożec“. Wspominaliśmy też o okręcie, zaledwie majaczącym na horyzoncie; Okręt ten szybkością górował nawet nad „Jednorożcem“. Po awanturze z gaskończykiem, kapitan wydał rozkaz, by fregata zwolniła bieg aż do chwili ukończenia posiedzenia sądu. Wówczas tajemniczy okręt począł doganiać ją bardzo szybko, tak że już po paru gadzinach można było dostrzec, że jest to lekka brygantyna o niezwykle wysokich masztach, ogromnem ożaglowaniu i czarnym, ostrym i wąskim kadłubie, zaledwie wynurzającym się, z wody — słowem, był to typowy lotny okręt korsarzy zachodnio-indyjskiego morza. W pewnej chwili „Jednorożec“ zbliżył się do niego; widać byłą, że oba statki pozostają pod wspólnem kierownictwem.