własnego życia. Panie de Chemerant, w razie, gdyby temu junakowi groziło jekieś niebezpieczeństwo, gotów jestem zająć jego miejsce ma waszym pokładzie!
Emisarjusz omal nie podskoczył z radości — wydało mu się, że natrafił raz jeszcze na sposobność uchwycenia księcia w swe szpony.
— Oczywiście — odparł — wasza wysokość musi przejść na nasz pokład... tylko w takim razie będziemy mogli pomówić o darowaniu kary, na jaką ten nędznik oszust zasłużył.
— Chyba, że ten nędzny oszust sam się uratuje! — zawołał nagle de Cronstillac i — zanim obecni zdołali obrócić się ku niemu, skoczył w morze.
Zaraz dał głębokiego nurka i wypłynął na powierzchnię wody dopiero już w pobliżu brygantyny, na której odrazu spostrzeżono jego skok. Kadłub „Kameleona“ nieznacznie tylko unosił się ponad fale i gaskończyk z łatwością wdrapał się nań przy pomocy księcia i paru majtków, zanim załoga fregaty i p. de Chemerant zdołali ochłonąć ze zdumienia.
Gdy awanturnik stanął na pokładzie, książę szepnął mu kilka słów, poczem kapitan Ralf odprowadził niespodziewanego gościa pod pokład. Książę tymczasem przeszedł z powrotem na dziób brygantyny i znowu przemówił do p. de Chemerant:
— Znam dobrze, mój panie wicehrabio, zamiary mego wuja, króla Anglji, jak i zamiary pańskiego władcy — wiem też że ta garść dzielnych rycerzy przybyła aż na ten kraniec świata, aby pod moją wodzą obalić znienawidzonego Wilhelma...
— Tak, to też przypływaj do nas! — zawoła! Mortinier — bo pójdziemy za przykładem tego hultaja w zielonym kaftanie i ruszymy wpław ku tobie!
— Tylko bez warjactw, moi starzy przyjaciele! — krzyknął książę, który, po zniknięciu gaskończyka z pokładu co chwila oglądał się na drzwiczki, wiodące pod
Strona:PL Sue - Awanturnik.djvu/108
Ta strona została przepisana.