ten ostatni. Po chwili ukazał się w nich kapitan Ralf i coś szepnął do ucha swemu panu, któremu twarz rozjaśniła się odrazu. Szybko wydał żeglarzowi jakiś nowy rozkaz.
— No, wasza wysokość, — spuszczamy szalupę! — zawołał — p. de Chemerant, pewny, że już za chwilę ujrzy księcia na fregacie.
— Niestety to niemożliwe! — odparł książę.
I, zwracając się do lordów, przemówił z głębokiem wzruszeniem.
— Moi starzy przyjaciele, moi wierni kamraci, żegnajcie mi na zawsze!... Przez pamięć bohaterskiego poświęcenia mego teścia, który ocalił mnie kosztem własnego życia, poprzysiągłem sobie, że nigdy już nie podniosę oręża w wojnach domowych. Nie sprzeniewierzę się swej przysiędze, żegnajcie mi, dzielni przyjaciele! Serce krwawi mi się z żalu, że nie mogę was po raz ostatni uściskać!... Zapomnijcie o mem istnieniu — niechaj Jakób Monmouth będzie od tej chwili umarły dla was, jak już od lat pięciu umarły jest dla świata! Jeszcze raz przyjmijcie me pożegnanie i już na zawsze!
Zwrócił się do swego kapitana i krzyknął donośnie:
— Ralf, rozwinąć wszystkie żagle!
Żeglarz chwycił za koło sterowe; ponieważ żagle brygantyny były już trzymane w pogotowiu, więc rozwinięto je w mgnieniu oka i „Kameleon“ ruszył z miejsca. Wiatr mu sprzyjał, więc oddalał się szybko ku zdumieniu całej załogi fregaty. Niepodobna opisać rozpaczy lordów i wściekłości p. de Chemerant.
— Kapitanie! — wrzeszczał. — Rozwijajcie wszystkie żagle — musimy dopędzić tę przeklętą brygantynę — przecież „Fulminante“ należy podobno do najszybszych statków naszej floty!
— Tak, tak! — wołali lordowie. — Musimy ścigać brygantynę — i zmusimy księcia, by stanął na naszem czele! Szanujemy jego zacne postanowienie, ale przecież niepodobna, by oparł się prośbom starych towarzyszów!
Strona:PL Sue - Awanturnik.djvu/109
Ta strona została przepisana.