Strona:PL Sue - Awanturnik.djvu/117

Ta strona została przepisana.

— A, proboszcz dobrodziej najlepiej to panu wyjaśni — zaczął znowu kapitan — tem lepiej, że on to właśnie doręczył mi list jednego z kupców w Fort Royal, z którym jestem w stałych stosunkach... w liście tym donosi mi, że, na podstawie plenipotencji właściciela „Jednorożca“, sprzedał go z całym ładunkiem panu de Cronstillac. Jak tylko wpłyniemy do portu, będzie mi pan łaskaw pokwitować odbiór tego okrętu, bo chcę zaraz przesłać to pokwitowanie byłemu właścicielowi, dla pokazania, żem jego rozkazy wypełnił z całą punktualnością.
De Cronstillac nic nie odpowiedział, aż kapinat zląkł się, że nowy właściciel jest zeń niezadowolony.
— Ależ niechże o. Griffon, który zna mnie już od szeregu lat, poświadczy, że naprawdę nic nie wiedziałem o tem, że pan ma być właścicielm tego okrętu...
— Rozumiesz już chyba, co nastąpiło, mój synu — zwrócił się pocichu o. Griffon do awanturnika. — Nasi przyjaciele, dowiedziawszy się, że bardzo ważne sprawy zmuszają minie do ponownej podróży do Francji, poprosili mnie, bym nakłonił cię do przyjęcia tego podarunku... Wybacz mi, mój synu, że dopiero teraz wyjaśniłem tę wolę księcia... uczyniłem to, chcąc wypróbować zalety twego charakteru...
— Ach, mój ojcze! — z goryczą odparł gaskończyk, wydobywając medaljon — dar księżnej, który stale nosił na szyi na nędznym rzemyku. — O to czem nagrodzono mnie, jako rycerza... czemuż traktują mnie teraz, jak najemnika, rzucając mi tak hojną jałmużnę?!...

Nazajutrz o świcie „Jednorożec“ wpłynął do portu. De Cronstillac pożyczył od kapitana dwadzieścia pięć luidorów na rachunek swych bogactw i zakazał mu wysiadać na ląd przed upływem doby.

O. Griffon udał się do seminarjum duchownego, gdzie zamieszkał. De Cronstillac umówił się z nim, że przyjdzie doń nazajutrz w południe. Jednakże pleban napróżno cze-