Strona:PL Sue - Awanturnik.djvu/125

Ta strona została przepisana.

Mimo pozornej szorstkości i osobliwego wyglądu, de Cronstillac zdołał już wzbudzić w dzieciach zaufanie wziąwszy się za ręce, szły przed inwalidą, który, pogrążony w głębokiem zamyśleniu, kroczył za niemi.
Po jakiejś godzinie dragi, weszli w długą aleję jabłoni, wiodącą do gospodarstwa.
Kubuś i Anielka weszli pierwsi do zagrody, spytać, czy ojciec zgadza się na wpuszczenie starego wojaka. De Cronstilllac, w oczekiwaniu na ich powrót, rozglądał się dokoła i podziwiał panującą w calem gospodarstwie czystość i niezwykły u chłopów francuskich porządek.
Pośród zabudowań gospodarskich stał dom zagrodnika.
Nagle stary wiarus spostrzegł zbliżającą się kobietę w średnim wieku, w zwykłym ubiorze wieśniaczek pikardyjskich, osobliwie jednak schludnym. Towarzyszył jej synek, gdy córeczka zatrzymała się na progu.
— Przykro mi bardzo mój panie... lecz...
Zaledwie to przemówiła, de Cronstillac zbladł nagle śmiertelnie, wyciągnął ku niej ręce, kosztur upuścił na ziemię, zachwiał się i padł nawznak na kupę suchych liści, która na szczęście była zmieciona właśnie tuż za nim zemdlał.
W pierwszej chwili księżna Monmouth — ona to była bowiem — nie poznała dawnego swego adoratora; sądziła, że stary inwalida, poprostu osłabł ze znużenia, lub głodu, pośpieszyła mu więc, wraz z dziećmi, z pomocą. Gdy chłopczyk rozpiął mundur żołnierski, by ułatwić zemdlonemu oddech, nu piersiach weterana zabłysnął złoty medalijon na rzemyku.
— Patrz, patrz, mamusiu! — zawołał — jaki piękny medaljon! Pewno król mu go dał za odwagę!
Księżna skamieniała ze zdumienia...
Odrazu poznała medaljon, który niegdyś dała gaskończykowi. Przypatrzywszy się żołnierzowi uważnie, zawołała z głębokiem wzruszeniem: