Strona:PL Sue - Awanturnik.djvu/128

Ta strona została przepisana.

żęca mość raczył mi ofiarować „Jednorożca“ z całym ładunkiem... Do djabła, poprostu się zmartwiłem...
— Ależ, przyjacielu...
— Nie, nie mówmy już o tem, medaljon wszystko mi wynagrodził... a zresztą, nie chcę waszej książęcej mości martwić... Przekazałem tedy okręt ten wraz z ładunkiem ojcu Griffon z poleceniem, aby dały ten majątek poświęcił ubogim, klechom, lub djabłu...
— Co?... Więc go pan nie przyjąłeś?... — zawołała jednocześnie para książęca.
Gaskończyk zmiesza się.
— Tak, nie przyjąłem... mogę sobie zresztą pochlebić, że, na mojem miejscu postąpiłbyś, wasza wysokość, tak samo... Chciałem, by wspomnienie Czarciego Wzgórza pozostało czystem i nienaruszonem w mem sercu... Przez dwadzieścia cztery godziny byłem Jakóbem Monmouth i coś z tej roli pozostało we mnie na zawsze...
— Szlachetne i zacne serce!... — zawołała Angelika.
— Więc powróciłeś dobrowolnie do swego ubóstwa? — zdumiewał się jej mąż.
— Właśnie dlatego, że byłem przyzwyczajony do ubóstwa i awanturniczego życia, nawet nie chciało mi się zostawać bogaczem... Częściowo zresztą skorzystałem z pańskiej wspaniałomyślności; ponieważ byłem bez grosza, pożyczyłem od kapitana „Jednorożca“ dwadzieścia pięć luidorów na rachunek ładunku okrętowego i za te pieniądze puściłem się na szwedzkim okręcie do Rewla, a stamtąd dobrnąłem do Moskwy, gdzie właśnie admirał Lefort zbierał pod carskie sztandary marnotrawnych synów z całej Europy... No, a teraz mam zamiar... nie wiem, czy wasza wysokość nań się zgodzi... Rodzice moi dawno już rozstali się z tym światem, rodzeństwo i krewni rozproszyli się po święcie, pragnąłbym więc gorąco osiąść tu wraz z wami... Mogę jeszcze pracować, mimo mego kalectwa, więc tu i owdzie przydam się jeszcze do czego, choćby jako strach na wróble... dla waszych dzieci będę dalekim