z całym szacunkiem do celi o. skarbnika.
— Wielebny ojcze — rzekł gaskończyk — załatwiwszy sprawę czynszu mam bardzo ważną sprawę do jednego z ojców misjonarzy, o którym jednak nic nie wiem... Kto mógłby mi udzielić o nim informacyj?
— A, mój synu — doskonale się składa, bo właśnie osiadł na starość w naszem opactwie pewien, świętobliwy misjonarz sterany trudami.
— Czy mógłbym pomówić z tym świętym mężem?
— Ależ oczywiście!... Jak tylko pan zejdzie na dziedziniec, niech pan poprosi którego z braciszków, by pana poprowadził do ojca Griffon’a i...
De Cronstiillac z rozmachem cisnął o ziemię czapkę i koszturem wywinął na jedynej nodze pirueta i ryknął donośnie z ruska:
— Ura, ura!!! — aż się wielebny skarbnik przestraszył, że ma przed sobą warjata i zadzwonił. Do celi wpadł wystraszony mnich. Były wiarus Piotra Wielkiego odzyskał przytomność.
— Wybacz mi, wielebny ojcze — tłumaczył się ze spuszczonemi oczyma — ale narobiłem wrzasku z wielkiej uciechy, bo właśnie szukam świętobliwego ojca Griffon’a...
— A więc proszę zaprowadzić tego pana do ojca Griffon — rzekł skarbnik...
Zacny misjonarz nie zawiódł nadziei, jakich w nim pokładał gaskończyk. Okazzało się, że, mimo posiadania plenipotencji właściciela, obracał na dobroczynne cele tylko procenty od majątku awanturnika, będąę pewny, że kiedyś jeszcze przyda się temu ostatniemu. Zawczasu też ulokował go, zakupiwszy wspaniałe dobra Chateauvieux w Pikardji, uśmiechając się na myśl, że hultaj, który niegdyś przemycił się na „Jednorożca“ w beczce, spędzi w tej posiadłości koniec swego życia, jako dziedzic. Dobrami temi zarządzał osobiście i dlatego też osiadł w opactwie St. Quentin. Dziwnym trafem przecież nigdy nie natknął się na małą wiosczynę, w której żył ks. Monmouth.
Strona:PL Sue - Awanturnik.djvu/133
Ta strona została przepisana.