Strona:PL Sue - Awanturnik.djvu/14

Ta strona została przepisana.

— A stara już, czy młoda? — dopytywał się de Cronstilllac.
— Djabli wiedzą — odparł jeden z pasażerów, wyspiarz.
— Wiadomo tylko — dodał inny — że, gdy przed dwoma laty wróciłem znowu do kolonji po dłuższym pobycie we Francji, miła ta dama pochowała właśnie drugiego swego małżonka i zabrała się do trzeciego, który i roku nie wytrzymał.
No.. ten trzeci to nie umarł — zauważył ktoś — tylko gdzieś się zapodział.
— Na jedno wynosi!
— Zresztą, pewne, że nie żyje, bo widziano Sinobrodą w ciężkiej żałobie — odezwał się ktoś znowu.
— Zamordowany!... Własna małżonka go zamordowała! — rozległo się kilka głosów
— Nieprawda! Poco ludzi obmawiać?! To nie ona!
— A któżby taki?! Anglicy?
— Tak, te heretyki przeklęte!
W sercu de Cronstililac‘a budziły się coraz żywsze nadzieje.
— Ale czyż doprawdy nikt nie wie nic o wieku tej Sinobrodej? — zaczął znowu.
— Hm... — odparł kapitan. — Może mieć lat ze dwadzieścia... ale może mieć i ze sześćdziesiąt...
— Więc jej pan ani razu nie widziałeś?
— Skąd?... Oszalałeś pan, czy co? — zawołał stary marynarz.
— Jakto?!...
— Słuchajcie!... Ten obieżyświat pyta mnie czym widział Sinobrodą! — zwrócił się kapitan do kilku pasażerów, którzy wzruszyli ramionami.
— Alboż to pytanie jest tak dziwne? — zapytał de Cronstillac.
Kapitan uśmiechnął się.